Pierwszy to protokół przesłuchania starszego szeregowca armii niemieckiej Waltera Ebera datowany na 8 maja 1944 roku. Nazwisko to, rzeczywiście, nie jest obecne w żadnym z dotychczas opublikowanych badań na temat zbrodni katyńskiej. Według zeznań Ebera, 11 stycznia 1942 roku przewoził polskich jeńców wojennych z obozu w 40–50 km na wschód od Mińska do lasu w 18 km od Smoleńska, w kierunku Wiaźmy. Po przyjeździe jeńców rozstrzeliwano z karabinów maszynowych. Trudno jednak powiązać ten dokument ze zbrodnią katyńską, jeśli nawet według Komisji Burdenki mordy zakończono we wrześniu 1941.Ponadto Eber twierdzi, iż jeńców rozstrzeliwano z karabinów maszynowych; tymczasem Komisja Burdenki oświadczyła, że zbrodni dokonywano strzałami z pistoletu w tył głowy. Drugi dokument datowany jest na 28 maja 1943 roku. Są to zeznania lekarzy wojskowych, którzy wrócili z niewoli niemieckiej – Wasilija Nikołajewicza Nikołajewa, Nikołaja Nikołajewicza Lepiłkina i Wsiewołoda Aleksiejewicza Zawołdajewa. Zeznania wszystkich trzech wydają się dość dziwne: „W tym czasie Niemcy zmuszali jeńców wojskowych dużego obozu do dokonania masowych ekshumacji zwłok niemieckich żołnierzy i oficerów na cmentarzach w Smoleńsku, jakoby w celu przetransportowania do Niemiec. Odkopywali groby wyłącznie z 1941 roku. […] Rozkładające się zwłoki owijano w tkaninę, wrzucano do ciężarówek i wysyłano nie do Niemiec, co próbowali wmówić sami Niemcy, lecz do Lasu Katyńskiego, gdzie trupy żołnierzy niemieckich podawano za nieistniejące trupy polskich oficerów”. Pozostaje tylko dodać, że nic podobnego nie znajdziemy nawet w materiałach Komisji Burdenki. Informacje o tym, że Niemcy podawali zwłoki swoich żołnierzy za zwłoki polskich jeńców są zaś na tyle absurdalne, że nie wymagają komentarza. Pretensjonalność, brak innowacyjności, przeciętne wykonanie oraz niskie walory informacyjne – to jeszcze nie wszystkie powody, dla których publikacje TASS wywołują oburzenie. Zewnętrzna charakterystyka dokumentów nie pozwala zrozumieć, kiedy i w jaki sposób dokumenty zostały odtajnione, czy procedura ta odbywała się planowo czy na specjalne polecenie, w jakim archiwum i przez kogo dokładnie została przeprowadzona. Wszystkie te dane powinny znajdować się na pierwszej stronie dokumentu w postaci stempla z podpisem kustosza archiwalnego, który znajduje się zwykle pod stemplem „odtajniono”. Patrząc na dostępne zdjęcia, dochodzimy do wniosku, że stemple te rzeczywiście istnieją; zostały jednak zamazane przez TASS i FSB w programie graficznym. O jakim odtajnieniu bądź ujawnieniu prawdy historycznej możemy mówić w tej sytuacji? Nawet mając tak niewiele danych, można by było przypuszczać, że dokumenty te mogły zostać wykorzystane przez pracowników Głównej Prokuratury Wojskowej w ramach dochodzenia, a więc mogą znajdować się w aktach sprawy nr 159. Znane nam lokacje oraz imiona świadków pozwalają wziąć pod uwagę taką możliwość. Biorąc pod uwagę to, jak szczegółowo prokurator Jabłokow opisuje proces poszukiwania świadków w obwodzie smoleńskim, który to proces poprzedzono pracą z dokumentami archiwum KGB, przypuszczenie to nie jest pozbawione sensu. Sprawdzić to można byłoby za pomocą odtajnionych i przekazanych Polsce materiałów sprawy nr 159. Jednak nawet znalezienie i dokonana według wszystkich zasad publikacja tych dokumentów nie zmieni tego, iż wina władz radzieckich i NKWD w mordzie na polskich jeńcach wojennych dawno już została udowodniona – nie prowokuje to żadnych dyskusji w świecie akademickim. Fakt ten został udowodniony dzięki całemu ogromowi zweryfikowanych danych: różnego rodzaju dokumentów archiwalnych, materiałów śledztwa, ekspertyz historycznych i archeograficznych, danych archeologicznych z miejsc pochówku, zeznań rodzin itd. To, co wiemy teraz o tej zbrodni wojennej i o jej skali, wiemy nie tylko z dochodzenia niemieckiego. Dlatego właśnie krytyka ze strony tych, na których wywierano presję, nic nie znaczy. Opublikowane przez TASS informacje są zatem jedynie kolejną próbą rosyjskich mediów rządowych reanimować dawne stanowisko ZSRR, czyli kłamstwo katyńskie. Znamienne jest to, że wcześniej państwo rosyjskie nie robiło tego otwarcie, czyli z pomocą propagandzistów lub prokremlowskich historyków. Teraz zaś, w kontekście pełnoskalowej wojny w Ukrainie, media prorządowe coraz bardziej angażują się w rehabilitację radzieckiego systemu represji. Dla władzy rosyjskiej jest to niezbędne, aby usprawiedliwić dzisiejsze zbrodnie. P.S.: W trakcie przygotowania tego artykułu do publikacji okazało się, że dokumenty ze Smoleńskiego obwodowego FSB zostały opublikowane kilka dni później po wiadomości TASS. Obejrzeć i pobrać je można na stronie internetowej „Archiwum Państwowego historii najnowszej obwodu smoleńskiego”. Publikacja dokumentów daje możliwość szczegółowej ich analizy, której zamierzamy dokonać wraz z Siergiejem Romanowem, redaktorem naczelnym portalu „Materiały Katyńskie”. Trzeba również zaznaczyć, iż pojawienie się tych dokumentów zupełnie nie zmienia wniosków niniejszego artykułu. Konstantin Konoplanko, historyk, slawista (Stowarzyszenie Memoriał, Ośrodek KARTA) dla Nowej Gaziety. Europa, tłumaczenie Sveta G.
18.04.2024