MEMORIAŁ POTRZEBUJE TWOJEJ POMOCY
GŁOSY WOJNY
Kanadyjski wolontariusz w Charkowie: zostaniemy w Ukrainie do końca

Organizacja Paula Hughesa przeprowadziła w Ukrainie ponad 300 misji. Podczas jednej z nich kanadyjski wolontariusz był osiem godzin przesłuchiwany przez Rosjan.
“To był najstraszniejszy moment w moim życiu. Byłem pewien, że umrę” – tak Paul Hughes (59 lat) opisuje najbardziej dramatyczny epizod, jaki przydarzył mu się podczas dwuletniej pracy w Ukrainie.
Kiedy w lipcu 2022 roku Paul przebywał nieopodal Borodianki, otrzymał prośbę o ewakuację sześcioletniej dziewczynki z „okolic Zaporoża”. Nie potrafił odmówić. Jednak po tym, jak dotarł do Zaporoża, okazało się, że chodzi o tę część obwodu, która znajduje się pod rosyjską okupacją. Były żołnierz postanowił podjąć ryzyko, ale wkrótce miał tego pożałować.

Na jednym z posterunków kontrolnych zatrzymali go Rosjanie. Dzięki jakiemuś człowiekowi, który znał angielski, Paul dowiedział się, że chcą go razem z samochodem dokądś zabrać. „Pomyślałem, że to koniec” – komentuje Kanadyjczyk.
59-letni Kanadyjczyk kieruje organizacją wolontariacką, ktora się mieści w garażu w Charkowie, gdzie są naprawiane samochody dla armii. © Denys Wołocha / Charkowska Grupa Obrony Praw Człowieka
Zawieźli go do Wasyliwki, gdzie okupanci mieli już wtedy stabilną bazę. Zaczęło się żmudne przesłuchanie. Paula wzięli za szpiega Zachodu, a on próbował dowieść, że jest zwykłym wolontariuszem.

Kiedy do pomieszczenia wszedł dowódca, Kanadyjczyk pomyślał, że czekają go tortury. Wzajemne porozumienie ułatwił hokej.

— Czyli jest pan z Kanady? — zapytał Rosjanin. — Lubi pan hokej?
— Oczywiście, uwielbiam hokej, jak każdy Kanadyjczyk.
— Kto jest pana ulubionym graczem?
— Owieczkin — odpowiedział Paul, bo przypomniał sobie nazwisko ulubionego hokeisty Putina.
— Owieczkin?! Przecież Owieczkin to straszne gówno! — oburzył się dowódca.
— Trietjak? — po chwili namysłu Paul postanowił wymienić innego znanego rosyjskiego (radzieckiego) zawodnika.
— No, Trietjak jest bardzo dobry! — powiedział udobruchany Rosjanin.

Kiedy po ośmiogodzinnym przesłuchaniu wyszli zapalić papierosa, Paul mimo twardej powierzchowności kapitana dostrzegł w jego twarzy cień życzliwości: „Czułem, że pod tym pancerzem mógł kryć się dobry człowiek". W końcu Hughes zapytał, co stanie się z nim i jego rzeczami, a w odpowiedzi usłyszał, że wszystko mu zwrócą i zostanie zwolniony.

Paul Hughes rzeczywiście miał wtedy szczęście. Wrócił nawet do sztabu i poprosił o wydanie jakiegoś zaświadczenia, żeby podobna historia nie powtórzyła się na kolejnym punkcie kontrolnym. Ale tego dnia na pewno porządnie najadł się strachu.

Kiedy ktoś z miejscowych pomógł Paulowi połączyć się z wi-fi, okazało się, że jest zaledwie półtora kilometra od miejsca, z którego miał zabrać dziewczynkę i kilka innych osób. Od razu pojechał w tym kierunku. Na miejscu był stary garaż i zbombardowana stacja benzynowa.

„Krzyknąłem: Halo! Czy są tu jacyś ludzie? – wtedy ktoś ostrożnie wyszedł, przyglądając mi się. Była to dziewczynka, którą miałem wywieźć. Zobaczyła mnie, mój samochód, flagę Kanady, podbiegła i po prostu na mnie wskoczyła. Cała się trzęsła”.

Zaraz po tym, jak Paul wsadził dziewczynkę i cztery inne osoby do auta, zaczął się atak moździerzowy. Kanadyjczyk, nie zwlekając, wyjechał z okupowanych terenów i dowiózł dziecko do granicy polsko-ukraińskiej, gdzie czekała na nie mama.
„Wyglądała na szczęśliwą, podczas gdy ja pędziłem najszybciej, jak się dało. Była bardzo dzielną małą dziewczynką” – opowiada Paul o ewakuacji.
Była to zaledwie jedna z ponad trzystu misji organizacji HUGS, którą założył Paul Hughes i jego syn Mac.

Naprawili ponad 300 samochodów

Rozmawiamy z Paulem w ich garażu w Charkowie, gdzie wolontariusze z różnych stron świata naprawiają samochody wojskowe i ochotnicze. Paul pokazuje ścianę z płyty wiórowej, na której wiszą zdjęcia i numery tras wykonanych w ciągu dwóch lat. Ktoś pyta go o Wołczańsk, na co Kanadyjczyk od razu podaje dokładny czas dojazdu. Organizacja HUGS (Helping Ukraine Grassroot Support – Oddolne Wsparcie dla Ukrainy) realizuje programy pomocy dzieciom z przyfrontowych regionów, uchodźcom wewnętrznym itp.

Kiedy zaczynamy nagrywać, wyłączają prąd, co dzisiaj w Charkowie jest normą. Ratuje nas inny Kanadyjczyk – Jaypie – który ma niedużą ekologiczną fundację Pollute Free. Zajmuje się montowaniem paneli słonecznych, więc mógł nimi zasilić część garażu-warsztatu, przez który przeszło ponad 300 samochodów, głównie wojskowych. Są tu naprawiane za darmo. „Ludzie włączają się w pomoc na różnych poziomach” – mówi Paul.



Garaż cały jest obwieszony flagami, mają nawet plakat Marszu Wyzwolenia Konopi. W ciągu półtora roku byli tu ludzie z ponad 40 różnych krajów. Paul z dumą opowiada, że jego organizacja rozwinęła się i nawiązała szerokie kontakty. Trudno temu zaprzeczyć: warsztat przypomina mrowisko, do którego bez przerwy przychodzą różne osoby, z którymi Paul zawsze rozmawia, pali papierosy, a czasami popija ukraińskie piwo, które mu bardzo smakuje (“very good beer!”). Na ścianie wisi zdjęcie Hughesa z merem Charkowa w hokejowych koszulkach Ukrainy i Calgary Flames – drużyny miasta w prowincji Alberta, gdzie Kanadyjczyk mieszkał przed wyjazdem do Ukrainy.
W Kanadzie Paul był rolnikiem i prowadził działalność dobroczynną – twierdzi, że to doświadczenie przydało mu się przy zakładaniu HUGS. Organizacja działa też w Chersoniu pod kierownictwem Hughesa juniora.

„Orwellowskie czasy”

Pytam Paula: „Co powiedziałbyś ludziom na Zachodzie, którzy do tej pory sceptycznie odnoszą się do wojny w Ukrainie?”

„Nie jestem pewien, czy mogę mówić takie rzeczy do kamery, ale prawdopodobnie odpowiedziałbym: „Wyjmijcie sobie głowy z tyłków””.

„Teraz mamy doświadczenie, na własne oczy widzieliśmy, co się tu dzieje – kontynuuje Paul, już bardziej dyplomatycznie. – To jawny, brutalny najazd na suwerenne państwo – Ukrainę. Wiesz, próbuję rozmawiać z takimi ludźmi, ale świat i sposób odbierania informacji trochę się zmieniły. Mimo olbrzymiej bazy danych, które dowodzą, że ta agresja jest bezpodstawnym, morderczym aktem, że dochodzi do zbrodni wojennych, ludzie nie potrafią pojąć, co się dzieje. Mają klapki na oczach. Spierają się nawet wtedy, kiedy przytaczasz fakty i dane empiryczne”.

Spędziłem miesiące na badaniu rosyjskich fejków na temat laboratoriów biologicznych i broni chemicznej, więc doskonale rozumiem opinię Paula.
„Żyjemy w bardzo dziwnych czasach. W „1984” i „Folwarku zwierzęcym” George Orwell opisał, jak machina propagandowa zniekształca rzeczywistość. Ja używam słowa „orkwellowski” [od słowa „orki” używanego przez Ukraińców na określenie Rosjan]. Żyjemy w orkwellowskich czasach rosyjskiego kłamstwa. Rosjanie nie robią nic innego, tylko kłamią. Wiemy to już od 40, 50, 60 lat.”
Garaż Paula w Charkowie © Denys Wołocha / Charkowska Grupa Obrony Praw Człowieka
„Rosja powinna zwrócić Ukrainie wszystkie ziemie i wypłacić reparacje”

„Zasadniczo wierzę w pokój — mówi Kanadyjczyk, który w czerwcu skończył 60 lat. — Ale na jakich warunkach? Cena tej wojny jest dla Ukrainy bardzo wysoka: ofiary śmiertelne, zrujnowane domy, kościoły, szpitale, szkoły. Niestety, teraz pokój nie jest możliwy. W tym celu potrzebna będzie umowa, gwarantująca Ukrainie pełne reparacje. Rosja powinna również zwrócić wszystkie zagarnięte tereny – Krym i inne obwody. Jednak Rosjanie nie biorą takiej opcji pod uwagę”.

„Dopóki nie będzie co do tego zgody, porozumienie pokojowe jest nierealne. Można podpisać zawieszenie broni, ale zawarcie ostatecznego pokoju w obecnych warunkach jest praktycznie nieosiągalne”.

W ciągu pierwszego miesiąca pobytu w Ukrainie Paul niemal codziennie doświadczał wypalenia emocjonalnego. „Włożyłem w to całą duszę i bardzo trudno było mi patrzeć, jak ludzie cierpią z powodu działań psychotycznego maniaka. Wcześniej widziałem w Kanadzie nieszczęśników, którzy stracili domy przez pożary, ale to zupełnie inna skala”.

„Teraz już lepiej sobie radzę emocjonalnie, ale wciąż boli obserwowanie tego dzień w dzień. Za każdym razem, kiedy widzę ruiny bloku, porozrzucane wokół obrazy i zdjęcia, dziecięce zabawki, dociera do mnie, że to czyjeś życie! Nie żołnierze, lecz zwykła rodzina, która po prostu sobie żyła. Byli Ukraińcami, wyłącznie dlatego ich zabito”.

Paul i Mac obiecali, że zostaną w Ukrainie, dopóki ta wojna się nie skończy. „Mówię, że to jak rozmowy ze strażakami. Pytasz: „Ej, strażaku, kiedy zamierzasz jechać do domu?”, a strażak odpowiada: „Jak ugasimy pożar”. Tak samo jest z nami”.

lub (przekierowanie na inną strone)

Rozmawiał Denys Wołocha

Tłumaczenie: Katarzyna Syska

2024


Materiał został przygotowany przez Charkowską Grupę Obrony Praw Człowieka w ramach globalnej inicjatywy T4R (Trybunał dla Putina).



Projekt jest finansowany przez People in Need.