MEMORIAŁ POTRZEBUJE TWOJEJ POMOCY
GŁOSY WOJNY
„Rakieta zabiła ojca. Tego nie da się wymazać z pamięci i z serca”

Natalia i Iryna Ostapowskie mieszkają we wsi Krasna Hirka. Nie powstrzymując łez, matka i córka opowiadają swoją historię. Na własne oczy widziały, jak pocisk zniszczył ich dom, zabił zwierzęta i najdroższą osobę - ojca i męża. „Nie możemy się poddawać, musimy iść do zwycięstwa, żeby uczcić pamięć tych, którzy zginęli” - mówią kobiety, mimo, że wciąż boli je tragedia, której doświadczyły.
– To się stało na naszych oczach. Ale dlaczego się stało – tego, niestety, nikt nie wie. Dlaczego do każdego domu przyszło to nieszczęście? Wszystko trwało tylko chwilę… Rakieta nadleciała bardzo szybko. Trafiła w ojca. Rozerwała go na strzępy. Fala uderzeniowa spaliła dom. Zniszczyła wszystko, co ojciec zbudował. Spaliły się zwierzęta: gęsi, kury, świnie, króliki. Mieliśmy dużo zwierząt. Spłonęły sprzęty. A ojciec znalazł się dokładnie w miejscu uderzenia. Najstraszniejsze jest to, że go nie ma. Ale zawsze czujemy go obecność. Uważamy, że nas obronił – w końcu jesteśmy całe i zdrowe. Ale potworny żal serce ściska, że jego już nie ma.

Byliśmy wtedy w domu. Jedliśmy śniadanie. Tak się zdarzyło, że wszyscy razem wyszliśmy z domu. Siostra ze swoją córką i mężem poszli w stronę spiżarni, a ojciec do szopy – do zwierząt. Ja stałam niedaleko od niego. Ale kiedy podbiegłam, już go w leju po rakiecie nie było: tylko rzeczy i części ciała. Ręce, nogi. Tego nie da się wymazać z pamięci i z serca. Zostanie na zawsze. Oczywiście często z bólem odtwarzamy ten moment w pamięci. Pamiętamy go. Nie możemy się otrząsnąć. Ale pracujemy, nie poddajemy się. Robimy, co możemy. Czasem się uśmiechamy, wspominając dobre chwile.

Nasza miejscowość znalazła się pod okupacją. Jesteśmy bardzo wdzięczne Natalii i Wiaczesławowi Sydorenko – po tym, jak nasz dom uległ zniszczeniu, wsparli nas – przygarnęli, nakarmili, dali ubranie. Pomogli nam pochować ojca, postawili mu grób. Pomagali wtedy i robią to do tej pory. Wywieźli nas spod okupacji.
Natalia i Iryna Ostapowskie – mieszkanki wsi Krasna Hirka
– Do tragedii doszło 27 lutego 2022 roku. A 4 marca 2022 roku wyjechałyśmy. 3 marca pochowałyśmy ojca na cmentarzu. Natalia i Wiaczesław Sydorenko pożyczyli nam samochód. Było niebezpiecznie, bo Rosjanie strzelali i przelatywali nad nami. Ale państwo Sydorenko, mimo niebezpieczeństwa, pomogli nam po ludzku zorganizować pogrzeb. Ewakuowali się 4 marca i nam też udało się wyjechać. Nie wiedziałyśmy, dokąd jedziemy i czy warto. Szok, strata… Byłyśmy zdezorientowane. Ale dzięki nim opuściłyśmy okupowany teren.

Do domu wróciłyśmy 16 kwietnia 2022 roku. Przeprowadzono ekshumację, więc zabrałyśmy ciało ojca z kostnicy. Wjeżdżałyśmy od strony Makarowa. To był potworny widok. Po drodze nie widziałyśmy zniszczonych budynków, ale były spalone samochody. Widać było zniszczenia od rakiet albo bomb kasetowych, zostały jeszcze miny, odciągi. Kiedy weszłyśmy do domu, dokładniej zobaczyłyśmy, w jakim jest stanie, bo przedtem byłyśmy jednak w szoku i niewiele zapamiętałyśmy. Znów wróciły tamte obrazy. Długo zwlekałyśmy ze sprzątaniem, bo bałyśmy się, że gdzieś mogą być rozciągnięte linki od min, ale – dzięki bogu – ani min, ani odciągów na naszym podwórzu nie znalazłyśmy. Wtedy trochę nam ulżyło i wzięłyśmy się za sprzątanie domu, potem powoli doprowadziłyśmy do porządku obejście. Pomagali nam krewni i znajomi taty – jesteśmy im za to bardzo wdzięczne.

Liczyłyśmy, że uda nam się odbudować spalony dom, ale niestety ściany zaczęły pękać. Przed Nowym Rokiem ojciec zrobił niewielki remont. Zbudował nowy piec. To wszystko się posypało. Trzeba było przeprowadzić demontaż. Teraz mamy tylko fundamenty, ale i te zaczęły pękać. Nie da się wyrazić, co czujemy na widok tych ruin. Mamy nadzieję, że rosyjscy agresorzy zostaną ukarani, że wypłacą reparacje. A my wkrótce zwyciężymy.

Odbudowałyśmy letnią kuchnię, która nie została całkiem zniszczona podczas ataku. Gdybyśmy dłużej zwlekały, ona też popadłaby w ruinę. Dali nam domki działkowe, ale bez prądu. Było jeszcze chłodno, więc paliłyśmy drewnem w żeliwnym piecyku. Nie upadamy na duchu, nie zrażamy się. Ukraińcy to silny naród. Nie wolno się poddawać – to jest najważniejsze. Jak to się mówi – całe życie przed nami. Wszyscy wspominają swoich zabitych krewnych, bliskich. A oni też nas widzą, strzegą, wspierają. Nie możemy się poddawać, musimy iść do zwycięstwa, żeby uczcić ich pamięć.

lub (przekierowanie na inną strone)

Rozmawiał Andrij Didenko

Tłumaczenie: Katarzyna Syska

2024


Materiał został przygotowany przez Charkowską Grupę Obrony Praw Człowieka w ramach globalnej inicjatywy T4R (Trybunał dla Putina).



Projekt jest finansowany przez People in Need.