„Byłem wstrząśnięty skalą zbrodni”
— Kiedy pracowałem jako adwokat, uczono nas bezstronności, patrzenia na sytuację prawną z pewnego dystansu, bez konieczności opowiadania się po którejś ze stron. Teraz, jako obrońcy praw człowieka, jesteśmy jednak skłonni stawać po czyjejś stronie.
Byłem wstrząśnięty ogromem rosyjskich zbrodni na okupowanych terenach. To nie było tylko złe zachowanie żołnierzy w sytuacjach bojowych lub po bitwie, lecz systematyczne znęcanie się nad ukraińskim narodem. Masowe gwałty i morderstwa, gwałty na dzieciach, umyślne niszczenie budynków cywilnych i infrastruktury. To nie były nadzwyczajne incydenty, lecz powszechne praktyki. Wszędzie tam, gdzie była rosyjska okupacja, zwłaszcza po inwazji w 2022 roku, ludzie byli maltretowani.
Rozmawiałem z ofiarami, na przykład ze starszą kobietą we wsi pod Buczą. Opowiadała, że Rosjanie na ślepo strzelali do ludzi na ulicach. Dlatego ona, jej mąż i sąsiedzi całe miesiące spędzili w piwnicy. Męża tej kobiety Rosjanie zastrzelili, kiedy niósł jedzenie starszej sąsiadce. Jego zwłoki ponad dwa tygodnie leżały na ulicy – dopiero potem udało jej się je zabrać. Kiedy okupanci w końcu zaczęli się wycofywać, podpalali budynki, w tym również jej dom.
Wydaje się, że Rosjanie traktują Ukraińców jak podludzi. To niewybaczalne. Dla mnie to była największa zmiana: uświadomienie sobie skali zbrodni Rosjan i wzmagające się poczucie nienawiści w stosunku do tego, co Rosjanie zrobili. Myślę, że istnieje zagrożenie, że w zachodnich mediach ten konflikt zamieni się w wojnę rakiet i bomb, stanie się czymś odległym. Przy tym brutalność wojsk rosyjskich wobec ludności cywilnej jest niedostatecznie nagłaśniana.
Wrażenia na temat Ukrainy
Byłem w Ukrainie w latach 2013-2014 na konferencji, więc już trochę zwiedziłem Kijów. Ale to była oczywiście zupełnie inna sytuacja niż teraz. Przed przyjazdem spodziewałem się, że zobaczę kraj całkowicie zrujnowany przez wojnę. Tak przedstawiają to media w Europie i USA: pola bitew, rakiety, cierpienia. Sądziłem, że nawet w Kijowie czy Charkowie zetknę się z takim obliczem wojny. Tak się jednak nie stało.
Wszystko było całkiem zwyczajne. Myślę, że właśnie to mną wstrząsnęło: normalność życia. Ludzie po prostu żyją swoim życiem. Chodzą do pracy, na zakupy, spotykają się z krewnymi. Zadziwiła mnie też siła Ukraińców. Może brzmi to nieco banalnie, ale w ciągu tych dwóch miesięcy ani raz nikt mi nie powiedział, że Ukraina może przegrać tę wojnę.
Ludzie są zdeterminowani. Są nastawieni na zwycięstwo, niepodległość i demokratyczną przyszłość. Nie spotkałem się z cynizmem. Nie mówili: „Och, coś jest nie tak”. Nie, widziałem pełną gotowość do walki z okupantami.
Wyjaśniono mi, że Ukraińcy rodzą się ze stalowym prętem w kręgosłupie. I myślę, że to prawda! Radzą sobie i wspólnie działają na rzecz zwycięstwa. To niesamowite.
Ukraińcy, choć ucierpieli z powodu brutalności Rosjan, nie są typowymi ofiarami. To silni ludzie, którzy w walce z okupantem bronią swojej niepodległości.