— Tatarzy Krymscy również giną na wojnie, podobnie jak inni żołnierze. Jak duże są te straty dla narodu krymskotatarskiego?
— Dla nas to kolosalna strata i niesamowity ból. Zwłaszcza, gdy chowamy wojowników i nie możemy podać ich nazwisk, aby wyrazić kondolencje. Wiele osób zauważyło, że w naszych wiadomościach podajemy tylko wojskowy pseudonim żołnierza. To oznacza, że jego bliscy znajdują się na okupowanym Krymie i w ten sposób staramy się ich chronić. Tylko podczas pogrzebu, gdy czytany jest namaz, imam musi wypowiedzieć imię zmarłego oraz imię jego ojca - takie są nasze zasady i tradycje. Ostrzegamy wszystkich zebranych, aby zapomnieli to imię natychmiast po usłyszeniu.
Oprócz dziesiątek Tatarów Krymskich, których już pochowaliśmy tutaj, na Ukrainie kontynentalnej, jest też wielu zaginionych. Oznacza to, że ich krajanie nie mogli ewakuować ciał. Wiemy, jak i gdzie zginęli ci ludzie, ale nie ma ciał.
— To musi być dla rodzin bardzo trudne – nie móc otwarcie mówić o tym, że ich krewny, syn czy ojciec zginęli na wojnie.
— Ostatni przypadek miał miejsce jakieś 2,5-3 miesiące temu. To była głośna operacja na terytorium Rosji graniczącym z Ukrainą. Wskutek potężnego wybuchu kierowanej bomby lotniczej zginął tam żołnierz z Krymu. Rodacy znaleźli szczątki jego ciała i teraz matka, która z Krymu przez trzy inne państwa dotarła do Kijowa, robi badania DNA, żeby pochować to, co zostało z jej syna. Bardzo głęboko przeżywam ból rodziców. A to przecież nic w porównaniu z tym, co oni czują. Rodzice krymskotatarskich żołnierzy należą do pokolenia, które przyszło na świat zaraz po wygnaniu – w latach 50. i 60. Urodzili się na obczyźnie, tam rodziły się ich dzieci, wywalczyli powrót na Krym, wychowali swoje potomstwo już tu, w Ukrainie, ale Rosjanie znów przyszli, żeby ich zabić. I zabijają.
Jako historyk, kiedy myślę o takich przypadkach, od razu dostrzegam ten ciąg nienawiści i agresji Rosjan wobec nas. Nawet więcej – znam liczby, skalę strat, jakie poniósł nasz naród od końca XVIII wieku. Dlatego dziś mamy diaspory, które są liczniejsze, niż Tatarzy Krymscy żyjący we własnej ojczyźnie. To wszystko efekt rosyjskiej polityki.