— Niczego nie dokumentowałem. Dużo się działo na terenie kościoła. Rano otwieram świątynię, wieczorem zamykam. Widziałem różne rzeczy. Przeprowadzano ekshumacje. Prokuratorzy z Międzynarodowego Trybunału Karnego przywieźli własne laboratorium DNA, żeby przeprowadzać szybkie testy. Bez nich trwałoby to znacznie dłużej. Jesteśmy ogromnie wdzięczni za pomoc. Wszyscy poszukujący swoich krewnych mogli zrobić test DNA. Jeśli po jakimś czasie – pół roku czy roku – przypadkiem odnajdzie się ciało osoby, którą Rosjanie zamordowali i zostawili gdzieś w garażu, piwnicy albo zakopali w lesie – będzie można je zidentyfikować po DNA.
Mamy kilkudziesięciu zaginionych. Wiemy, że gdzieś są. Udało się ustalić, że część z nich przebywa w Rosji. To cywile, nie mają nic wspólnego z wojskowością. A siedzą w rosyjskich więzieniach. O innych nic nie wiemy, więc istnieje zagrożenie, że liczba ofiar śmiertelnych się zwiększy. Dlatego zostawiliśmy trochę pustych tabliczek – w razie potrzeby będzie można dopisać dane.
— Czy były sytuacje, kiedy udawało się ustalić tożsamość ofiar, których wcześniej nie można było zidentyfikować?
— Tak. Wspominałem już o śpiewaku z naszego cerkiewnego chóru. Tam problem polegał na tym, że krewni, którzy mogli oddać próbkę materiału genetycznego, byli tylko od strony matki. A zabici zostali matka, ojciec, syn i wuj. Siostra matki przeszła badania DNA i na tej podstawie ją (mamę) zidentyfikowano. Potem przeprowadzili testy porównawcze, żeby znaleźć ciało syna. Następnie, już na podstawie DNA syna, szukali ojca. Czekanie na wyniki wszystkich tych badań i ekspertyz trwało kilka miesięcy. Dlatego ci ludzie zostali pochowani jako niezidentyfikowani. Wiedzieliśmy, kto gdzie leży, więc kiedy już była taka możliwość, pochowano ich raz jeszcze, już nie anonimowo, w rodzinnym grobie. Wciąż docierają wyniki kolejnych badań. Czasem krewni są za granicą. Kiedy wracają do Ukrainy, mogą wykonać badanie DNA. Dzięki temu po jakimś czasie uda się ustalić tożsamość bezimiennie pochowanych osób. Zdarzają się takie przypadki.
Przez wiele lat Ukrainę i Rosję nazywano bratnimi narodami, myśleliśmy, że jesteśmy nierozerwalnie związani. A teraz zapanowała wielka niezgoda, nienawiść, wrogość… Tak zwany bratni naród napadł na Ukrainę – ślady zniszczeń widać nawet w tym kościele.