— To działa – jak z wystawą w Hadze czy kiedy moja „Ściana” była wystawiana w polskim Sejmie. Państwo powinno je wesprzeć. Niestety, nie mamy takiej tradycji. Nie chcę tu kogos atakować osobiście – to by było niezręczne. Ale wiem, o czym mówię. Nasi urzędnicy po prostu nie rozumieją, że to jest potrzebne. A jest. To jak wejście do innej ligi. Cały świat jeździ na wystawy, ogląda prace. Tam stosunek do amatorów sztuki i artystów jest inny. Ukraina przestanie – już przestaje – być kojarzona z pseudoludowszczyzną czy estradą. Nasz kraj wreszcie zaczyna funkcjonować na świecie jako podmiot kultury. Instytucje państwowe powinny aktywnie wspierać ten proces.
— Codziennie chodzi pan tymi ulicami. Czy przestrzeń miejska nie drażni pana jako artysty?
— W tej pracowni przez dwadzieścia lat malowałem niebo, które widziałem z okna. Proszę popatrzeć, co jest tam teraz. Nie wiem, czy do tych bloków wprowadzą się kiedyś mieszkańcy. Wcześniej wdać było stąd Sobór Sofijski. Teraz – jakaś koszmarna architektura. Myślę, że sięga czasów radzieckich, choć wtedy nie działo się to na tak dużą skalę. Szczególnie zasłużył się na tym polu świętej pamięci mer [Kijowa] Omelcznko i wciąż żyjący były mer Lonia Kosmos [Łeonid Czernowecki]. Chociaż Lonia Kosmos przyszedł już na gotowe. To Omelczenko zbudował tę piramidę. Borykamy się z tym do dziś.
Co mogę powiedzieć… Brałem udział w wielu protestach, ale, jak widać, niczego nie udało nam się uratować. Ani budynku hali targowej [Sienny Rynek], ani pracowni malarskiej przy Andrijewskim Zjeździe. Oni wszyscy [urzędnicy miejscy] są bardzo chciwi. A jak mówi odeskie porzekadło – chciwość jest matką wszystkich grzechów.
W piśmie „Esquire” była rubryka „Zasady życiowe”.
— Jakie zasady życiowe wyznaje Matwiej Wajsberg?
— Mam kilka reguł. Chyba można je uznać za życiowe zasady. Na przykład nigdy sam się nie sprzedaję. Ale jednocześnie – co przeczy pierwszej regule – nie unikam ofert. Rób, co możesz robić, i żyj jak żyjesz. Żyj uczciwie – na ile to możliwe – i postępuj właściwie. Jakie mogą być jeszcze zasady?
Jest taka żydowska anegdota, bodaj z VII wieku, o spotkaniu dwóch mędrców. Jeden mówi do drugiego: „Wyjaśnij mi istotę judaizmu póki będę stał na jednej nodze”. (Zastrzegam, że nie jestem wierzący). Ten odpowiada: „Nic prostszego! Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. I tyle. Podstawowa zasada.
Książkę „Głosy wojny. Mariupol” z ilustracjami Matwieja Wajsberga i zdjęciami Jewhena Sosnowskiego można kupić w Księgarni Е oraz (bezpośrednio) u Charkowskiej Grupy Obrony Praw Człowieka.