— Spędziłem tu ponad miesiąc. Pracowaliśmy po 12-14 godzin dziennie, ustalając, w jaki sposób te osoby zginęły, od jakiego rodzaju amunicji itd. Spośród ofiar, które widziałem, większość stanowiły kobiety, dzieci i ludzie starsi. Bardzo mało mężczyzn w wieku poborowym. To było okropne.
Ludzi mordowano bez powodu. Najwięcej było ran postrzałowych w głowę, co świadczy o tym, że przeprowadzano egzekucje. To nie te przypadki, kiedy ktoś został ranny, bo znalazł się na ulicy pośród walczących żołnierzy, lecz egzekucje, morderstwa i tortury. Bardzo dużo obrażeń. Ludzi palono żywcem. Po prostu unicestwiano. Wyglądało to tak, jakby ich oblali benzyną i podpalili. Od techników z żandarmerii wiem, że pobierali próbki materiałów wybuchowych, żeby określić, co to za materiał i gdzie został wyprodukowany. Chcieli dowiedzieć się, czy większość amunicji pozyskanej z ciał ofiar została wyprodukowana w Rosji. To była rosyjska amunicja rosyjskich żołnierzy.
Minął rok. Ciągle śnią mi się ci ludzie. To doświadczenie zmieniło mnie na zawsze. Chyba najtrudniejsze, co przyszło mi w życiu robić, to pomagać krewnym dostać się do ciężarówki-chłodni, żeby mogli obejrzeć worki ze zwłokami i ustalić, gdzie znajduje się ukochana osoba.