Czy była Pani świadkiem zbrodni przeciwko ludności cywilnej?
Na początku najmocniej bombardowali północną Sałtiwkę [dzielnica Charkowa – tłum.]. Ja też mieszkam na Sałtiwce, ale w starej części. Nocą coś świszczało, latało. Rano wyszłam i widzę potłuczone okna, sklep zniszczony od wybuchu. Coś się paliło przy ulicy Blüchera, unosił się tam czarny dym i całe osiedle było w dymie… Wybiegałam z domu, żeby zrobić dzieciom zakupy do schronu. Już niewiele tam było w sklepach: jakieś konserwy, pierniki. Codziennie strzelali, ciągle coś się paliło. Na naszym osiedlu pocisk spadł na ulicy Garibaldiego przed szkołą, do której chodzi mój wnuk. Dzięki Bogu, najpierw eksplodował na drodze, ale potem jednak trafił w szkołę.