Trzydzieści lat tortur, o których Moskwa nie chciała słyszeć
I tu pojawia się aberracja. Druga wojna czeczeńska jest udokumentowana znacznie lepiej niż pierwsza. Dlatego wydaje nam się, że była ona bardziej okrutna. Jednak to pierwsza zabrała dwa razy więcej ofiar cywilnych (od 30 do 50 tysięcy) niż druga (od 15 do 25 tysięcy). Okazuje się, że my, mieszkańcy metropolii, jesteśmy podatni na tę aberrację w takim samym stopniu, jak „oficjalne media”. Mimo że w latach 90., gdy jeszcze istniały wolne media, w tym ogólnokrajowe, ogólne nastroje tychże mediów można było określić jako antywojenne, koszmary i okrucieństwo I wojny czeczeńskiej zostały przekreślone informacjami o zbrodniach II wojny. Po prostu mniej wiemy na temat pierwszej wojny, świat wówczas, trzydzieści lat temu, wyglądał inaczej. Poza tym, nie można pomijać perspektywy: im dalej od nas, tym mniej znaczące i mniej wyraziste wydają się wydarzenia.
Co, jeśli pozbędziemy się tych zniekształceń?
Okazuje się, że przez cały okres ostatnich trzydziestu lat Rosja niemal nieprzerwanie prowadziła wojny. Zabijała, bombardowała, porywała ludzi, torturowała, odcinała uszy, wysadzała budynki mieszkalne. Nabierała doświadczenia w praktyce i wymieniała się tym doświadczeniem z innymi. Udawało się jej uniknąć kary. Na początku gdzieś daleko – w Azji, na Kaukazie. Z czasem coraz bliżej. Aż do dziś, kiedy to się dzieje na naszych oczach.
A w spokojnej Moskwie o tym wszystkim przez długi czas nie wiedziano i nie rozmawiano. Po części dlatego że ludzie nie chcieli tego wiedzieć. Z drugiej strony, dlatego że nie potrafili odróżnić dobra od zła – nie zdawali sobie sprawy, że jest to coś nienormalnego. Ale w ostatnich latach społeczeństwo rosyjskie coraz bardziej dostrzega, że tak być nie powinno.
Dla społeczeństwa to problem, dla państwa – norma
Zaniepokojenie problemem tortur jako niepożądanym zjawiskiem to skutek stopniowego rozwoju rosyjskiego społeczeństwa na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Przy czym trudno powiedzieć, kiedy nastąpił ten przełom: czy w pierwszym putinowskim dziesięcioleciu (gdy tematem tortur zajmowali się jedynie obrońcy praw człowieka i inny „margines” w rodzaju Anny Politkowskiej) czy też w drugim (gdy temat podchwyciło nowe pokolenie dziennikarzy i społeczników). Bez względu na powtarzaną przez wiele lat mantrę, że Rosja pogrąża się w otchłań przemocy, specjaliści mówią o czymś odwrotnym: w ostatnich latach „naród” używa przemocy rzadziej, w społeczeństwie już nie ma dla niej dotychczasowego przyzwolenia.
„Praktycy”, czyli mądrzejsi o kilkudziesięcioletnie doświadczenie pracownicy branży ochroniarskiej, mówią wprost: w pysk daje się teraz rzadziej, a świadkowie ostrzej na to reagują. Podobnego zdania są także nie tylko „kanapowi”, lecz dyplomowani socjologowie: w naszej „długiej pierwszej dekadzie” wraz z nadejściem nowego pokolenia zmieniła się atmosfera wśród niższych warstw – jest mniej okrucieństwa i mniej tolerancji dla okrucieństwa.
Podobnie rzecz ma się z torturami i bezprawiem mundurowych – z czasem tolerancja wobec tego stawała się coraz mniejsza. Kto w latach 90. rozpisywał się o majorze Jewsiukowie, który strzelał do ludzi w supermarkecie? Natomiast w 2009 roku to wydarzenie stało się powodem do gruntownych reform w MSW. W Rosji proces dostrzegania przez społeczeństwo ważnych problemów zawsze trwa długo: od „to niemożliwe” (czytaj: „tego nie widać”), przez „coś w tym jest”, do „kto o tym nie słyszał” mija jakieś 15 lat.
W „putinowskich” dekadach rosyjscy obrońcy praw człowieka prowadzili systemową walkę z torturami. Na szeroką skalę i konsekwentnie pracowały rosyjskie organizacje pozarządowe, takie jak Komitet Przeciw Torturom utworzony w 2000 roku w Niżnym Nowogrodzie, który stał się najważniejszą międzyregionalną siecią, czy też „Werdykt Społeczny”, powstały w 2003 roku. Akurat mniej więcej w tym samym czasie pojawił się Europejski Trybunał Praw Człowieka (Rosja uznawała jego wyroki od 1998 do 2022 roku). Jak by to dziwne nie zabrzmiało, ale to właśnie system penitencjarny okazał się najbardziej wrażliwy na wyroki ETPCz.
Poza tym, od 2008 roku działać zaczęły społeczne komisje obserwatorów, pojawiła się możliwość społecznej kontroli miejsc przymusowego aresztu. Im bardziej informowały o tym media, tym bardziej temat tortur się upowszechniał. Tak, to właśnie w tych latach toczyła się II wojna w Czeczenii – z niewyobrażalnymi torturami i wymuszonymi zaginięciami. Tak, obrońców praw człowieka próbowano usunąć ze Społecznej Komisji Obserwatorów – i w rezultacie to się udało. Tak, zarówno Komitet Przeciw Torturom, jak i „Werdykt Społeczny” zostały uznane za „obcych agentów”. Tak, w konsekwencji Rosja znalazła się poza jurysdykcją Europejskiego Trybunału. Ale, jak się zdaje, to właśnie w tych latach udało się zmienić optykę rosyjskiego społeczeństwa.
Inna sprawa, że w ostatnich dziesięciu latach – a zwłaszcza w ostatnich dwóch – władze rosyjskie narzucają inną normę: normę wojny, więzień i tortur. Symbolem tej normy jest młot Prigożyna – narzędzie egzekucji bez wyroku. A teraz jako kolejną normę proponują nam odcięte ucho – i perspektywę przywrócenia kary śmierci.