Jak utajniono „Sprawę katyńską”, którą się zajmowałem.
Anatolij Jabłokow: Chciałem uznania winy wszystkich, którzy brali udział w zbrodni katyńskiej: zaczynając od Stalina, Mołotowa, Woroszyłowa, Mikojana, którzy podjęli decyzję o rozstrzelaniach, a kończąc na tych, którzy przez wiele lat współuczestniczyli w tej zbrodni oraz ją ukrywali.
Pracowałem w Głównej Prokuraturze Wojskowej (GPW), w Zakładzie Rehabilitacji. We wrześniu 1990 r. według rozkazu Prokuratury Generalnej utworzono grupę śledczą w sprawie karnej nr 159 – tzw. „Sprawie katyńskiej”. Połączono dwie sprawy wszczęte w obwodach twerskim i charkowskim. Zostałem wyznaczony na stanowisko Zastępcy przewodniczącego grupy śledczej. W latach 1992-1994 byłem jej przewodniczącym. Nasza grupa przeprowadziła szereg ekspertyz, zarówno kryminalistycznych, jak i historycznych, archiwalnych oraz kompleksowych. Sprawdzaliśmy między innymi komunikaty komisji specjalnej N.N. Burdenki z 1944 roku.
Wszystkie ekspertyzy przeprowadzono przez światowej sławy naukowców: m.in. przez członka rzeczywistego Akademii Nauk, doktora habilitowanego nauk prawnych B.N. Topornina, doktora habilitowanego nauk prawnych A.M. Jakowlewa, doktora habilitowanego nauk historycznych W.S. Parsadanową. Koordynatorką była ekspertka Głównej Prokuratury Wojskowej, doktor habilitowany nauk historycznych I.S. Jażborowska. Ci wybitni naukowcy przeanalizowali wszystko co zostało zrobione przed rozpoczęciem naszego dochodzenia — nie tylko przez komisję N.N. Burdenki, ale też przez Niemców, Polski Czerwony Krzyż oraz Komisję Kongresu USA. Doszliśmy do wniosku, że komunikaty Komisji Burdenki nie mają potwierdzenia naukowego, podobnie jak komunikaty niemieckie, dotyczące okresu pogrzebu.
Przed Komisją Burdenki od października 1943 do stycznia 1944 w Katyniu pracowała operacyjna grupa dochodzeniowo-śledcza NKWD pod kierunkiem gen. Reichmana: rozkopywano groby, ekshumowano zwłoki, przesłuchiwano świadków. Wynikiem pracy tej grupy były materiały śledztwa wstępnego w dwóch tomach oraz inwentarz ściśle tajnych dokumentów, które jednoznacznie mówiły o datach rozstrzelań. Dokumentów tych brakowało w komunikacie Komisji Burdenki.
Nasza grupa nie opierała wniosków o datach mordu na Polakach na podstawie badań kryminalistyczno-sądowych. Problem polega na tym, że w przypadku grobów masowych nie ma naukowo uzasadnionych metod ustalenia dokładnej daty. Wiele zależy od gleb. Na przykład pod Charkowem gleby są piaszczyste i suche: zachowały się tam tylko szczątki kości rozstrzelanych Polaków, w Miednoje zaś – gliniaste, występuje tam wosk tłuszczowy, szczątki wyglądają tak, jak gdyby dopiero zostały pochowane. Dlatego wnioski dotyczące dat rozstrzelań opieraliśmy na podstawie znalezionych przy zwłokach dokumentów (listów, rozkazów itp.) oraz przesłuchań kilku setek świadków.
Jeśli chodzi o łuski od niemieckich nabojów firmy „Geko”, znalezione w miejscach mordów, to, po pierwsze, wiele otworów w czaszkach rozstrzelanych [jeńców] odpowiada kalibrowi nabojów radzieckich, a po drugie, wiadomo, że pracownicy NKWD – na przykład naczelnik kalinińskiego obwodowego NKWD D.S. Tokariew, szef Głównego Zarządu NKWD ZSRR do spraw jeńców wojennych i internowanych mjr P.K. Soprunienko, naczelnik Wydziału Komendanckiego OGPU-NKWD-MGB V.M. Błochin – posiadali broń niemiecką. Tokariew, wezwany przez nas na świadka (zresztą, nie tylko on), powiedział, że Błochin wydawał funkcjonariuszom NKWD na rozstrzelanie „Walthery”, a potem je zabierał.
13 lipca 1994 r., zgodnie z rozporządzeniem pisemnym, zakończyłem sprawę karną nr 159. Ale nie tak jak proponowano, czyli na podstawie przepisu 110 Kodeksu karnego RFSRR w redakcji z roku 1926 r. („nadużycie władzy przez funkcjonariusza”). Chciałem uznania winy wszystkich, którzy brali udział w zbrodni katyńskiej: zaczynając od Stalina, Mołotowa, Woroszyłowa, Mikojana, którzy podjęli decyzję o rozstrzelaniach, a kończąc na tych, którzy przez wiele lat współuczestniczyli w tej zbrodni oraz ją ukrywali.
Ponieważ w Kodeksie karnym nie było przepisu odzwierciedlającego skalę tej zbrodni, zaproponowałem uznanie przedmiotu przestępstwa przez analogię z artykułem 6 Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze („zbrodnia wojenna, zbrodnia przeciwko pokojowi i ludzkości oraz ludobójstwo”). Ponadto, mordy katyńskie miały już swoją kwalifikację: Prokurator Generalny ZSRR Rudenko zaproponował w Norymberdze kwalifikację zbrodni katyńskich właśnie na podstawie art. 6 Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego. Ale strona radziecka na podstawie działalności Komisji Burdenki wyznaczyła Niemców jako winnych [w tej zbrodni].
Kiedy zostałem zwolniony, GPW nie odważyła się umorzyć sprawy [natychmiast], – wybrała natomiast oficjalną drogę unieważnienia postanowienia. Złożyłem skargę na tę decyzję do Prokuratora Generalnego Federacji Rosyjskiej i udałem się do niego na spotkanie. Nie pozwolono mi jednak spotkać się z nim, – raportowałem więc jego asystentowi. Odmówili mi, moje postanowienie unieważnili, ale nie odważyli się na wydanie nowego, na podstawie przepisu 110. Śledztwo niby rzekomo toczyło się przez kolejne dziesięć lat – no właśnie rzekomo... A w 2004 roku sprawę nr 159 zamknięto na podstawie przepisu przewidującego odpowiedzialność karną za nadużycie władzy przez Armię Czerwoną. Tym samym za winnych w zbrodni uznano jedynie wyższe dowództwo Armii Czerwonej. Poza tym odmówiono pokrzywdzonym dostępu do 116 ze 183 tomów sprawy, a samo postanowienie o zakończeniu sprawy karnej utajniono.
To jest strusia polityka. Tak, wszystkie sądy odmówiły krewnym rozstrzelanych Polaków realizacji ich pełnoprawnych roszczeń — ale są to nasze [rosyjskie] sądy. Wkrótce sprawa zostanie przekazana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Słusznie byłoby nie czekać na decyzję Europejskiego Trybunału, lecz rozwiązać wszystko tutaj, w Rosji. Mniej będzie wstydu".
P.S.: Międzynarodowa Asocjacja Memoriał wraz z krewnymi ofiar zbrodni katyńskiej wielokrotnie walczyła o odtajnienie postanowienia o umorzeniu śledztwa w sądach rosyjskich oraz domagało się rehabilitacji każdego poszczególnego polskiego jeńca wojennego. Te próby jednak zakończyły się klęską. Rosyjskie sądy niezmiennie stały po stronie Głównej Prokuratury Wojskowej, odmawiając krewnym ofiar wglądu w materiały śledztwa oraz rehabilitacji ich przodków na mocy rosyjskiej ustawy „O rehabilitacji ofiar represji politycznych”. Wynikiem tych odmów stała apelacja krewnych ofiar zbrodni katyńskiej do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Rozpatrywano dwie skargi, których żądania Trybunał częściowo uwzględnił. Natomiast podstawowe żądanie powodów – zmusić Rosję do kontynuacji śledztwa, nie doszło do skutku. Szczegółów tej sprawy można się dowiedzieć w artykule Aleksandra Gurjanowa, którego tłumaczenie na język polski zamierzamy wkrótce opublikować na stronie internetowej Memoriał Polska oraz w naszych mediach społecznościowych.
Tłumaczenie i przypisy – Konstantin Konoplanko (Stowarzyszenie Memoriał Polska, Ośrodek KARTA), redaktorzy – Sveta Gutkina, Eglė Rachela Tyszczuk, Eliza Romanowska.