MEMORIAŁ POTRZEBUJE TWOJEJ POMOCY
80. rocznica deportacji Tatarów Krymskich
Aleksandr Murtazajew, wolontariusz Memoriału, opowiada o deportacji Tatarów Krymskich i o historii swojej rodziny. 18 maja jest dniem pamięci ofiar deportacji Tatarów Krymskich, ale również dniem walki o prawa narodu krymskotatarskiego. Na koszulkach sądzonych aktywistów często widać trzy roczniki: 1783, 1944, 2014. Okupacja i ludobójstwo dla Tatarów Krymskich niestety się nie skończyły – ale nikt bynajmniej nie myśli o zaprzestaniu sprzeciwu.
Tatarzy Krymscy po przybyciu w miejsce deportacji

18 maja 1944 roku o świcie zaczęto masową deportację Tatarów Krymskich. W ciągu trzech dni funkcjonariusze NKWD i żołnierze według różnych szacunków wywieźli z Krymu od 238 tys. do 423 tys. osób, głównie kobiety, dzieci, osoby chore i stare. W dekrecie z 11 maja 1944 roku Stalin oskarżył cały naród Tatarów Krymskich o współpracę z nazistami i o przygotowanie „siłowego oderwania Krymu od Związku Radzieckiego”, mimo że wielu Tatarów Krymskich walczyło w szeregach Armii Czerwonej.

Żołnierze wdzierali się do domów, wymachiwali karabinami, budzili śpiących i siłą wyganiali ludzi na zewnątrz. Na spakowanie się dawano maksymalnie 15 minut. W całym tym zamieszaniu, któremu towarzyszyły groźby, wulgaryzmy i przemoc żołnierzy, nie każdy potrafił trafnie ocenić, co warto zabrać ze sobą. Zagnanych na główne place miasteczek i wiosek przerażonych ludzi ładowano do ciężarówek i odwożono na stacje kolejowe, pakując ich następnie do wagonów bydlęcych.

W bydlęcych wagonach Tatarzy Krymscy zostali wywiezieni do krajów Azji Środkowej (wówczas były to republiki ZSRR) – do Uzbekistanu, Kazachstanu, Tadżykistanu, a także na Syberię i Ural. Rodziny celowo rozłączano, tak aby bliscy nie mogli sobie pomagać nawzajem. W czasie trasy deportowanych głodzono – nie dawano im jedzenia ani picia. W szczególnie okrutnych sytuacjach dawano solone ryby, które tylko potęgowały pragnienie. W szczelnie zamkniętych ciasnych wagonach kobiety w ciąży, małe dzieci, osoby starsze i osłabione musieli urządzać się w brudniej słomie, narażeni na wszy. Ciała zmarłych trzeba było wyrzucać z wagonów w trakcie jazdy, żeby nie rozkładały się w bardzo rozgrzanych wagonach. Podczas transportu, według oficjalnych danych, zginęło 191 osób, ale ta liczba jest raczej mocno zaniżona. Według danych zebranych przez samych Tatarów zginęło niecałe 8 tys. osób, czyli co najmniej 4,1% całej populacji.

Kadr z historycznego filmu fabularnego „Chajtarma” (2013, reż. Achtem Sejtabłajew). Nie zachowały się zdjęcia dokumentujące deportacje Tatarów Krymskich
Po dotarciu do punktów zsyłki Tatarów przymusowo przypisywano do ośrodków przemysłowych i fabryk, w których musieli pracować. Na tych, którzy przetrwali drogę, na obcej ziemi czekały skrajne wyczerpanie, głód, pragnienie, choroby, fatalne warunki sanitarne i brak pomocy medycznej. Na dodatek władze zmanipulowały ludność lokalną, wmawiając im, że przyjadą do nich „diabły rogate” i „zdrajcy ojczyzny”, co spowodowało wrogie nastawienie miejscowych. Warunki mieszkalne trudno uznać za komfortowe, musieli bowiem Tatarzy mieszkać w ziemiankach, stodołach i stajniach. Poszczególne grupy zostały celowo rozłączone – mieszkańców jednej wioski i członków rodziny porozrzucano po różnych miejscach. Uniemożliwiano odwiedziny i nawet przybycie na pogrzeb zmarłych. Szczególny tryb osiedlenia uniemożliwiał zmianę miejsca zamieszkania, a samowolny wyjazd był uznawany za ucieczkę i był surowo karany wysyłką do łagrów.

Według wyliczeń historyków w czasie transportu i pierwszych 6 miesięcy od momentu deportacji zginęło niemal 110 tys. osób, było to aż 46% całego narodu. To dane krymskotatarskich aktywistów, zgromadzone poprzez własny spisu z lat 60. Dane oficjalne obejmują jedynie okres od 1 lipca 1944 do 1 lipca 1945 (był to najcięższy okres) i dotyczą tylko sytuacji w Uzbekistanie: zmarło tam ponad 22 tys. Tatarów Krymskich [G. Bekirowa, Krym i Tatarzy Krymscy w XIX i XX wieku. Zbiór artykułów. Moskwa, 2005].

Szczególny tryb osiedlenia został uchylony przez Prezydium Rady Najwyższej ZSRR dopiero po XX Zjeździe KPZR, 28 kwietnia 1956 roku. Nie zezwolono jednak Tatarom Krymskim ani na powrót na Krym, ani na odzyskanie pozostawionego tam majątku. W mowie Chruszczowa, w której potępiał on masowe deportacje w czasach stalinowskich, nie było wzmianki o Tatarach Krymskich, ani o innych dwóch deportowanych narodach – Niemcach nadwołżańskich i Turkach meschetyńskich. Tatarzy i Turcy nie mogli wrócić do swoich miejsc, a Niemcom znad Wołgi nie udało się odzyskać swojej autonomii.

Tatarzy Krymscy zostali oczyszczeni z oskarżenia o „zdradę Ojczyzny” dopiero w 1967 roku, ale tytuł tego postanowienia negował prawo Tatarów Krymskich do ich ziemi – „O obywatelach narodowości tatarskiej, niegdyś zamieszkujących Krym”. Choć oskarżenie zostało oficjalnie cofnięte, radzieccy obywatele nie zostali o tym poinformowani, a w prasie, w radiu i w programie szkolnym Tatarzy Krymscy, tak jak do tej pory, pozostawali „zdrajcami” i „kolaborantami faszystów”. W treści postanowienia znalazło się także stwierdzenie, że „Tatarzy” już „zakorzenili się w nowych miejscach”, szczególnie ci, którzy urodzili się na zesłaniu i nigdy nie widzieli Krymu.
Ta próba zapobieżenia masowemu powrotowi jednak była nieskuteczna, podobnie jak i późniejsze próby radzieckiej władzy „zakorzenienia” Tatarów Krymskich w Uzbekistanie. Nawet ci, którzy Krymu nigdy nie widzieli, dowiadywali się o utraconym domu zarówno od krewnych, jak i dzięki staraniom działaczy ruchu narodowego. Oni byli świadomi, że Krym to ich ojczyzna, którą im siłą odebrano.

Przez kilkadziesiąt lat Tatarzy Krymscy podejmowali próby powrotu na Krym, nawet mimo represji wymierzonych w aktywistów, ograniczeń meldunkowych i przymusowych wysiedleń. Pierestrojka jednak była okresem, kiedy migracji już nie dało się powstrzymać. W 1989 roku spis ludności na Krymie wykazał obecność tam 38 tysięcy Tatarów Krymskich, a w kolejnych latach przybywało ich coraz więcej. Powracali masowo, niczym lawina – najszybciej jak się da, za wszelką cenę, obojętnie na których warunkach, nawet do gołej ziemi, ale byle do domu. Do domu.
Protest Tatarów Krymskich w Moskwie, 1987 rok. Zdjęcie: Krym. Realia
Opowiada Aleksandr Murtazajew:

"Mój tata jest Tatarem Krymskim urodzonym w Uzbekistanie. Ja dorastałem w Moskwie, i do 2014 roku moja świadomość bycia Tatarem Krymskim znajdowała się na samym końcu – tam, gdzie reszta ważnych, ale jeszcze nieprzemyślanych kwestii o sobie samym. Nie oznacza to bynajmniej, że nic nie wiedziałem o Tatarach Krymskich. Wręcz przeciwnie – ta wiedza była czymś oczywistym.

Po raz pierwszy usłyszałem o deportacji, gdy byłem dzieckiem, w czasie jednej z wizyt u dziadków na Krymie, to było w salonie z dywanami na ścianach, w białym domku na przedmieściach Aqyaru [krymskotatarska nazwa Sewastopola]. Teraz trudno mi sobie przypomnieć, co dokładnie usłyszałem tamtego dnia. O wiele lepiej pamiętam to, co mi się przyśniło następnej nocy, tak jakby coś w samym środku mojego dziecięcego mózgu przetworzyło te świadectwa i przybiło w mojej świadomości jakąś pieczątkę, że nigdy o tym nie wolno zapomnieć.

Śnił mi się stwór, którego czarne skrzydła objęły mój dom. Dał mi on kwadrans na spakowanie się, w pośpiechu chwytam jakieś niepotrzebne graty. Dokładnie po 15 minutach, które wydawały się chwilą, stwór bierze mnie na swój kark i unosi w niebo. Ma zimne i śliskie łuski, z każdym uderzeniem jego skrzydeł osuwam się na kraj, doskonale zdając sobie sprawę, że nie przeżyję. Czuję, jak nogi mi się ześlizgują z łusek, szamoczę się i przerażony budzę się, bo uderzyłem głową o ścianę sypialni.

Kiedy opowiedziałem o tym śnie tacie, on bez emocji rzucił: „Nic dziwnego, przecież opowiadaliśmy ci wczoraj o deportacji”.

Dla Tatarów Krymskich pamięć o deportacji i późniejszych prześladowaniach jest zarówno historią narodu, jak i historią rodziny, niegojącą się raną, która zaczyna krwawić z każdą kolejną falą aktualnych represji na Krymie. Każda rodzina ma własną historię deportacji, i im więcej ich poznajesz, tym mocniej pamięć rodzinna splata się z całościowym obrazem tragedii.

Brat prababci, rozstrzelany na miejscu za próby sprzeciwu podczas deportacji. Pradziadek, w 1945 roku wracający z niewoli na opustoszały Krym, dokąd go nie wpuszczono. Jego długie poszukiwania rodziny w Uzbekistanie i przydział wojskowej racji żywnościową tym, którzy zdołali przeżyć. Zmarłe z głodu dzieci, o których dziadek nie może mówić bez łez. Potajemna nauka języka. Tata i dziadek chowający się na balkonie, podczas gdy dom przeszukiwało KGB. Potrzebowałem czasu, żeby połączyć przekazywane wewnątrz rodziny świadectwa ze skalą ludobójstwa (Tatarzy Krymscy wzywają do uznania deportacji za ludobójstwo, co już zrobiły Ukraina, Litwa, Łotwa i Kanada, planują to zrobić także Czechy). Dlatego niesamowicie ważna jest dla mnie fundacja Aleksandra Ławuta, z którą pracowałem w archiwum Memoriału: dokumenty, związane z krymskotatarskim ruchem narodowym oraz świadectwa narodowego sprzeciwu umożliwiły mi zrozumienie, gdzie w tym wszystkim była moja rodzina i moja historia.
Kamień węgielny pomnika ofiar ludobójstwa Tatarów Krymskich, Symferopol. Zdjęcie: Centrum Sacharowa
Po deportacji władze radzieckie podjęły wszelkie możliwe starania, aby zetrzeć z powierzchni ziemi jakiekolwiek wzmianki o Tatarach Krymskich. Z Krymu należało zrobić „nowy Krym według porządku rosyjskiego”, a przestrzeń i pamięć zmienić pod siebie. Tatarskie cmentarze zostały zburzone, a zabytki, takie jak np. meczety – pozamykane, stare dzielnice – zlikwidowane, książki w języku krymskotatarskim – zniszczone.

Postanowienia Rady Najwyższej Radzieckiej Rosji z lat 1944–1948 zrusyfikowały 1406 toponimów. W ten sposób Kurman-Kemelczi zamieniło się w Krasnogwardiejskoje, Ak-Szeich – w Razdolnoje, a Karasubazar stał się Biełogorskiem.

Z Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej, odzwierciedlającej obowiązujące w Związku Radzieckim realia, zniknął artykuł o Tatarach Krymskich. Narodowi odmówiono nawet własnego samookreślenia – w postanowieniu z 1967 roku, które oczyszczało Tatarów Krymskich z oskarżenia o zdradę Ojczyzny, nazwano ich „obywatelami narodowości tatarskiej, niegdyś zamieszkującymi Krym”.

W „Apelu Tatarów Krymskich do XXIII Zjazdu KPZR” z marca 1966 roku czytamy: „Uczyniono wszystko, co tylko było możliwe, aby (...) każdy Tatar Krymski wstydził się nazywać Tatarem Krymskim, (…) aby udowodnić każdemu przedstawicielowi naszego narodu, że ani on, ani jego dzieci, ani też jego potomkowie, których jeszcze nie ma na świecie, nie ma żadnej przyszłości”.

Unicestwienie przez Związek Radziecki pamięci narodu o sobie samym było jedną z części składowych ludobójstwa. Nic dziwnego, że zachowanie i przekazanie pamięci, w tym również pamięci o zbrodniach reżimu, były jednymi z kluczowych narzędzi walki o prawa Tatarów Krymskich po deportacji.

Ten przekaz był wspierany zarówno oddolnie – poprzez opowieści rodziców o utraconym domu, czy też tajne czytanie wierszy przez studentów krymskotatarskich – jak i w sposób zorganizowany: masowe protesty, akcje pamięci czy zbiórki podpisów pod apelami do Zjazdów KPZR. W reakcji na próby reżimu, aby podmienić rzeczywistość i wykreślić z niej jakiekolwiek wzmianki o prawach Tatarów Krymskich do ich ojczystej ziemi, naród na wszelkie możliwe sposoby starał się zachować swoją pamięć o domu i bezwzględnie dążył do powrotu.

Moja babcia uczyła się krymskotatarskiego, wyjeżdżając z przyjaciółmi za miasto i chowając się przed milicją. W latach 60. i 70. w dniu 18 maja aktywiści wywieszali w miastach czarne, żałobne flagi przypominające o dacie deportacji. Oskarżeni w czasie rozpraw sądowych doprowadzali do szału sędziów, twierdząc, że są Tatarami Krymskimi, urodzonymi w dawnej Krymskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Tak też moi krewni, opowiadając mi małemu o deportacji i życiu swoich pradziadków na Krymie, kontynuowali tę tradycję, być może nawet nie zdając sobie sprawy o tym, że był to akt sprzeciwu.

Nad okupowanym ówcześnie przez Rosję Krymem dalej wisi czarny cień ludobójstwa. 16 maja 2014 roku rosyjski reżim zakazał organizacji wydarzeń masowych na Krymie. Tradycyjne wiece pamięci, które Tatarzy Krymscy przeprowadzali na Krymie od początku lat 90., są również objęte zakazem. Zakaz wjazdu na Krym dla weterana ruchu krymskotatarskiego Mustafy Dżemilewa jest bardzo wymownym przesłaniem od okupacyjnej władzy. Od 2014 roku represje wymierzone w Krymskich Tatarów ponownie zaczęły przybierać na sile.

Według danych Krymskotatarskiego Centrum Źródeł, 195 z 286 krymskich więźniów politycznych, skazanych od 2014 roku, to Tatarzy Krymscy. Organizacja „Chizb ut-Tachrir” została uznana przez Rosję za terrorystyczną, a oskarżonym o udział w jej działalności rosyjscy sędziowie wydają wyroki przypominające te z czasów Stalina. W lutym 2023 roku w areszcie umarł aktywista Dżamil Gafarow, chociaż trafne byłoby określenie „został zabity”, ponieważ 60-latek miał zdiagnozowaną niewydolność nerek i przeżył zawał serca, a administracja aresztu odmówiła mu pomocy medycznej.

Często słyszę o „drugiej deportacji” – wymuszonej emigracji z Krymu. Rosyjskie służby specjalne sprawiają, że normalne życie na Krymie stało się niemożliwe. Praktycznie co tydzień oglądam w wiadomościach o kolejnym kuriozalnym wyroku dla Krymskiego Tatara, o kolejnych przeszukaniach i aresztowaniach, kolejnych obławach na meczet. „Częściowa mobilizacja” również odegrała swoją negatywną rolę. Na Krymie w nieproporcjonalnie większym stopniu dotknęła ona Tatarów Krymskich, i wiele osób zostało zmuszonych do opuszczenia swych domów, aby jej uniknąć. Wśród nich są także moi krewni i, mówiąc o wyjeździe do Uzbekistanu, mój tata gorzko się uśmiecha. Poza tym, na tle trwającej wojny prześladowania Tatarów Krymskich tylko się wzmocniły. Oskarża się ich o powiązania z Ochotniczym Batalionem im. Nomana Çelebicihana – Sąd Najwyższy uznał go za zakazaną organizację terrorystyczną w czerwcu 2022 roku. Na terenach Ukrainy, okupowanych po inwazji z 2022 roku, Tatarów Krymskich, związanych z Medżlisem, prześladują rosyjscy żołnierze.

przetłumaczył Michał Gutkowski