MEMORIAŁ POTRZEBUJE TWOJEJ POMOCY
Mówili do nas językiem karabinów: Wspomnienia Jewhena Hryciaka o Ukraińskim Powstaniu w Norylsku
Jak Ukraińcy rozpętali jedno z największych powstań w radzieckich łagrach? Z okazji 71. rocznicy upadku powstania w Norylsku przetłumaczyliśmy wspomnienia jednego z organizatorów.
Ilustracja: Charkowska Grupa Obrony Praw Człowieka
„25 maja 1953 roku wychodzimy do pracy. Wszyscy są przygnębieni, ale nie zaczynamy pracy. Bo nagle w pobliżu strefy nr 5, znajdującej się niedaleko Gorstroju, pojawił się dźwięk strzałów karabinu. Z jakiegoś powodu byliśmy pewni, że i tym razem nie obeszło się bez ofiar. W końcu dowiedzieliśmy się, że zginął jeden, sześciu zraniono. Niektórzy więźniowie, którzy już rozpoczęli pracę, zatrzymali się. Cała praca stanęła. Ludzie wpadli w chaotyczne poruszenie. Najaktywniejsi więźniowie zaczęli krzyczeć: „Mordują nas! Nie będziemy pracować! Wezwijmy komisję z Moskwy!”

Właśnie w ten sposób 71 lat temu w Norylsku rozpoczęło się jedno z pierwszych i jednocześnie największe powstanie więźniów politycznych w obozach GUŁagu. Uczestniczyło w nim ponad 17 tys. ludzi, z czego 70% stanowili Ukraińcy, skazani za „nacjonalizm”. Powstanie trwało 61 dni i zmusiło władze na Kremlu do ustępstw, naruszając wiarę w potęgę i przewagę radzieckiego systemu nad całym światem. Ponadto spośród wszystkich łagrowych powstań, to jako jedyne odbyło się bez użycia broni. Właśnie z uwagi na bezprzemocowy charakter, jak pisze badaczka powstania Ałła Makarowa, było to „powstanie dusz – najwyższy przejaw pokojowego sprzeciwu wobec nieludzkiego systemu GUŁagu”.

Przywołany w pierwszym akapicie fragment, podobnie jak i wszystkie pozostałe w artykule, napisał Jewhen Hryciak – jeden z organizatorów powstania w Norylsku, urodzony we wsi Stecowce, w obwodzie iwanofrankowskim. W czasach szkolnych angażował się w nacjonalistyczną młodzieżówkę, przygotowującą młodych do walki z okupantami. Następnie walczył w szeregach armii radzieckiej, ale w 1949 roku został aresztowany za związki z OUN/UPA i skazany na śmierć, zamienioną następnie na 25 lat łagrów.

Książka Hryciaka o tym samym tytule, dostępna jest w internetowej bibliotece Charkowskiej Grupy Obrony Praw Człowieka. Z okazji 71-lecia zakończenia powstania publikujemy skrót wydarzeń z 1953 roku w Gorłagu na podstawie wspomnień Jewhena Hryciaka.
Jewhen Hrycak
Ukraińska pieśń nad Jenisejem

„Po powrocie do baraków zaczęliśmy się gromadzić w grupki i wychodzić na zewnątrz. W jednej z grup ktoś zaśpiewał:

Wzięła wiadro dziewczyna
I poszła po wodę,
A tam chłopcy-rybacy
Na dodatek Kozacy

Inni natychmiast podchwycili nutę; liczba śpiewających szybko wzrosła. Chcących śpiewać robiło się coraz więcej i wkrótce, znów spontanicznie, powstał jeszcze jeden chór. Nad Jenisejem, na przekór wszystkim zakazom, rozbrzmiała ukraińska pieśń. Gdy któryś ze śpiewających się zmęczył, w jego miejsce zaczynał inny. I w ten sposób pieśń nie milkła do późnego wieczora”.

Tak Jewhen Hryciak opisuje konwojowanie z Karagandy do Norylska więźniów politycznych. Po przybyciu więźniów przeszukano, ponumerowano i rozmieszczono w barakach, ogrodzonych drutem kolczastym od strefy głównej. Więźniowie mieli pracować na „Gorstroju” – na budowie otoczonej wieżami strażniczymi. Była to budowa miasta Norylska.

„Nastała zima polarna. Pracujemy na dwie zmiany, bez dni wolnych. Każda zmiana trwa dwanaście godzin. Dwie godziny schodzi na drogę tam i z powrotem. Co najmniej dwie, a często po cztery-pięć godzin stoimy w kolejce, czekając na przeszukanie. Wtedy mróz przenika aż do kości i boleśnie je ściska. Stoimy w milczeniu, nikt nie mówi ani słowa, żeby nie marnować ani trochę energii.

Ciężkie warunki pracy i nieustanna przemoc (nie tylko ze strony konwojentów, ale i innych więźniów, współpracujących z władzami obozu) wzbudzały nieposłuszeństwo więźniów. Wydarzenie z 25 maja 1953 roku przelało czarę goryczy. Po tym zdarzeniu więźniowie odmówili pracy i zażądali przyjazdu komisji z Moskwy. Wówczas w łagrze przestano nawet grozić, nie mówiąc już o strzelaniu. Ale plan był inny – wziąć ich głodem.
Ukraińscy więźniowie polityczni na pracach przymusowych, 1955 r.
Sytuacja w strefach – bez zmian

„Według stanu na 6 rano 30 maja br., w strefach nr 4., 5. i 6. sytuacja pozostaje bez zmian. Więźniowie z trzech stref, podobnie jak do tej pory, nie podejmują żadnych działań, nie przyjmują posiłków” – czytamy w archiwalnej notatce pułkownika Michaiła Kuzniecowa.

W końcu głodówkę przerwano, ale namówić więźniów do pracy władze łagru już nie dały rady, dlatego 5 czerwca do Norylska przyjechała komisja z Moskwy. Więźniowie wysunęli następujące żądania:

1. Zaniechanie rozstrzeliwań i wszystkich innych bezprawnych działań w łagrach
2. Zmiana całego kierownictwa Gorłagu
3. Skrócenie dnia pracy w łagrach GUŁagu do 8 godzin
4. Zagwarantowanie więźniom dni wolnych od pracy
5. Polepszenie diety więźniów
6. Zezwolenie na korespondencję i spotkania z krewnymi
7. Wywiezienie z Norylska wszystkich niepełnosprawnych
8. Usunięcie z baraków zamków i krat, a z ubrań ludzi – numerów
9. Anulowanie postanowień tzw. Zgromadzenia Nadzwyczajnego jako organu niekonstytucyjnego
10. Zaniechanie tortur podczas przesłuchań i praktyki niejawnych procesów sądowych
11. Rewizja „spraw” wszystkich więźniów politycznych

W reakcji na te żądania, komisja postanowiła:
1. Zmienić kierownictwo Gorłagu
2. Skrócić dzień pracy do 8 godzin
3. Zagwarantować dni wolne od pracy
4. Pozwolić więźniom wysyłać dwa listy miesięcznie i spotykać się z krewnymi
5. Usunąć z baraków zamki i kraty, a z odzieży więźniów – numery obozowe
6. Wywieźć z Norylska wszystkich niepełnosprawnych
7. Zweryfikować wszystkie sprawy skazańców

Ale to był tylko pierwszy etap walki.
Żądania więźniów
Dziesiątkowanie w warunkach GUŁagu

Od tego momentu przemoc wobec więźniów stosowali nie tylko strażnicy, lecz także członkowie komisji. Zwłaszcza jej przewodniczący pułkownik Kuzniecow, który zastosował wobec niektórych stref łagru (m.in. wobec czwartej i piątej) procedurę odsiewu, by zdławić inicjatorów i aktywistów. Polegało to na tym, że z każdej grupy więźniów, liczącej 100 osób, piątkę zabierano w nieznanym kierunku w głąb tundry.

„– Wszystkich ich rozstrzelają! – zwrócił się Hryciak do więźniów, którzy przyszli z piątej strefy. – Powinniśmy ich ratować! Zrobimy tak: podejdziecie do strażników i zażądacie, żeby ich zwrócili. Jeśli ich nie zwrócą, nie pójdziecie do pracy, a my, w geście solidarności z wami, też nie pójdziemy. Trzeba dać im do zrozumienia, że nie można robić z nami tego, co się im podoba”.

Poza odmową wyjścia do pracy, więźniowie czwartej i piątej strefy zawiesili na swoich barakach czarne flagi jako znak pamięci o tych, których zabrano. Te flagi drażniły administrację bardziej, niż odmowa wyjścia do pracy.

Poddanie się albo śmierć

Zaczęło się aktywne tłumienie powstania. Na początku w kierunku więźniów strefy nr 5 otworzono ogień z karabinów, zabijając 27 osób. Następnie to samo zrobiono z czwartą i pierwszą strefą. Żeńską strefę nr 6 potraktowano wodą pod wysokim ciśnieniem z wozów strażackich, a trzecią spacyfikowano, wysyłając uzbrojonych żołnierzy.

Kierownictwo obozu zmuszało więźniów do wyjścia z ich strefy i poddania się. Oto jak ten moment opisuje Jewhen Hryciak:

„W moim kierunku szli więźniowie ze swoimi tobołkami. Szli szybko, jak gdyby bali się gdzieś spóźnić, nic nie mówili. Nagle zatrzymuje mnie mój krajan i z zaniepokojeniem pyta:
– Co narobiłeś?
– A co mogłem zrobić? Nie ma innego wyjścia!
– Jest wyjście: stać do końca!
– Ale ludzie nie chcą umierać, uciekają.
– Ale ilu ich tam uciekło? Choćby nawet pięćdziesięciu, choćby i setka. A ilu zostało? Pięć tysięcy! Niech i z tych pięciu tysięcy jeszcze cztery uciekną, ale zostanie nas tysiąc takich, co nie ruszą z miejsca, dopóki wszyscy nie zginiemy! Zostaniemy – odpowiedział sam sobie – i pokażemy im, jak potrafimy umierać!
Nie – odpowiedziałem – nikogo nie poprowadzę na śmierć. Musicie jeszcze żyć”.

Hryciak podejmuje decyzję o poddaniu się czwartej strefy. Ostatnia czarna flaga nad obozem została zerwana 4 sierpnia. Po tym więźniów rozesłano do różnych łagrów, a zaangażowanych w powstanie w Norylsku (w tym Jewhena Hryciaka) przekonwojowano do więzienia w Krasnojarsku, a następnie do kolejnych więzień i obozów.

– Kto był waszą obstawą?
– Całe pięć tysięcy więźniów.
– A dokładnie?
– Dokładnie tyle.
– Szkoda, szkoda, że nie znalazł się człowiek, który by was sprzątnął, nie byłoby wtedy w Norylsku tego wszystkiego.

Łącznie w starciach z administracją obozu zginęło około dwustu więźniów. 1 lipca 1990 roku szczątki ofiar powstania zostały ponownie złożone do wspólnego grobu na górze Schmidt pod Norylskiem. Stowarzyszenie „Memoriał” zbudowało w tym miejscu kapliczkę i postawiło krzyż z napisem: „Pokój prochom, chwała niewinnie represjonowanym. Wieczna pamięć o ludziach, którzy przeszli przez GUŁag”.
Jewhen Hryciak
Prześladowania Hryciaka po zwolnieniu

W 1954 roku Gorłag, jako łagier o specjalnym rygorze, został zlikwidowany, a do miasta przyjechała komisja w celu rozpatrzenia spraw osadzonych, w rezultacie zdecydowana większość więźniów Gorłagu została uwolniona. A w 1960 roku zlikwidowano sam GUŁag.

W celi więziennej Hryciak nauczył się angielskiego oraz ćwiczył jogę. Przetłumaczył także z angielskiego na ukraiński „Kompletną Ilustrowaną Księgę Jogi” oraz autobiografię jogina Joganandy. Wkrótce został uwolniony, jednak okazało się, że nie może już mieszkać w rodzinnej wsi; jego meldunek został anulowany. Zamieszkał w Karagandzie.

W 1959 roku Prezydium Rady Najwyższej ZSRR cofa postanowienie komisji, która uwolniła Hryciaka 3 lata wcześniej, uzasadniając to „wagą przestępstwa” i przywracając tym samym wyrok 25 lat. Na początku Hryciak nawet nie wiedział, o jaki „ciężar” chodziło. Dopiero po pięciu latach Jewhen dowiedział się, że „był oskarżony o to, że po zwolnieniu nigdzie nie pracował, nie zaprzestał antyradzieckiej działalności i utworzył w Obwodzie Winnickim organizację ukraińskich nacjonalistów”.

Uwolniono go wtedy dlatego, że „po sprawdzeniu okazało się, że uczciwie pracował, żadną antyradziecką działalnością się nie zajmował, żadnej organizacji nie tworzył, nie odnotowano żadnych świadectw o jakichkolwiek jego wypowiedziach przeciwko władzy radzieckiej; zauważono jedynie jego niezadowolenie z faktu, że nie pozwolono mu zamieszkać w rodzinnej wsi”. Bez względu na uwolnienie, od razu stał się ofiarą niepohamowanej nagonki prasowej.

W 1978 roku, tj. w 25. rocznicę powstania, Jewhen sam dla siebie napisał „Krótki zapis wspomnień”, by uwiecznić na papierze wszystko, co zachowało się w jego pamięci z tych wydarzeń. Lecz z powodu pogróżek ze strony KGB, wysłał swój rękopis na Zachód, gdzie Osip Zinkiewicz, dyrektor wydawnictwa „Smołoskip”, z którym Hryciak chodził do szkoły, wydrukował go jako osobną książkę. Później wyszło drugie wydanie, uzupełnione o dokumenty archiwalne i nazwiska aktywnych uczestników tych wydarzeń.

Jewhen Hryciak w swojej książce wspomina zarzuty wysuwane w jego kierunku przez pokolenie lat 60.: „W swoim czasie coś tam dobrego pan zrobił, ale złamały pana organy represji i się pan uspokoił. A my, szestdiesiatniki, walczyliśmy cały czas, pisaliśmy protesty, publikowaliśmy w prasie…”.

„My, ukraińscy więźniowie polityczni łagrów Karagandy i Norylska, wychowani i zahartowani w szeregach OUN/UPA, a następnie w obozowej walce, wnieśliśmy swój wkład w obalenie bolszewickiego systemu, ale nie o palmę pierwszeństwa nam chodziło, nie o nią walczyliśmy, lecz o UKRAINĘ!” – odpowiadał Hryciak.

autorka Maria Krikunenko, przetłumaczył Michał Gutkowski